Polacy biją swoje dzieci

W naszym społeczeństwie nadal pokutuje przekonanie, że kary fizyczne dyscyplinują dzieci i stosowanie ich od czasu do czasu nie zrobi im krzywdy. Rzadko zastanawiamy się nad tym, że osoby głoszące podobne teorie to właśnie te, które same dostawały w skórę.

Amerykański pediatra Benjamin Spock, w swojej bijącej rekordy popularności książce o opiece nad dziećmi "Dziecko, pielęgnacja i wychowanie" napisał: "W XXI wieku rodzice (...) powinni nareszcie zrozumieć, że dzieci mogą być grzeczne, współpracujące i miłe, mimo tego, że nigdy nie były karane fizycznie". I chociaż dla wielu rodziców brzmi to jak oczywistość, problem przemocy w rodzinie jest nadal palący, a mieszkające ze swoimi oprawcami dzieci wciąż czują się bezbronne.

Chociaż coraz więcej Polaków sprzeciwia się stosowaniu "ciężkich" kar fizycznych wobec dzieci (takich jak bicie pięścią, pasem, uderzenie w twarz, działania mogące doprowadzić do urazów fizycznych), ponad połowa (60 proc.) nie widzi nic złego w klapsach. Niepokojące jest również to, że z osób niepochwalających bicia tylko kilka procent można nazwać zdecydowanymi przeciwnikami - dla reszty szkodliwość przemocy wobec dzieci nie jest wcale taka oczywista. Badano również, jakie reakcje wykazują osoby będące świadkami lub podejrzewające innych rodziców o znęcanie się nad dziećmi. Okazało się, że zdecydowana większość nie robi w takiej sytuacji nic - ze strachu lub nie chcąc wtrącać się w nie swoje sprawy.

Niektórym niestety nadal łatwiej jest wrzucić kary fizyczne do kategorii środków wychowawczych niż spojrzeć prawdzie w oczy. A prawda jest taka, że są one niczym innym, jak wykorzystywaniem swojej fizycznej siły przeciwko osobie, która nie może się obronić. Warto zauważyć, że brzmi to dokładnie jak definicja znęcania się silniejszych nad słabszymi w szkole. Nie mamy wątpliwości, że banda chuliganów zmieniająca życie kolegi w piekło powinna zostać ukarana, jednak w przypadku stosowania przemocy w rodzinie nie mamy już takiej pewności. Jak inaczej nauczyć dzieci dyscypliny? W końcu lanie od czasu do czasu może w tym pomóc, prawda?

Nieprawda. Bicie dzieci w żaden sposób nie uczy ich dyscypliny, a tym bardziej szacunku do rodziców. Uczy ich za to życia w ciągłym strachu i utraty poczucia własnej wartości. Nawet ten niegroźny, aprobowany przez dużą część społeczeństwa klaps jest oznaką bezsilności rodzica i brakiem respektu wobec drugiej osoby. Zadawanie bólu nie wpoi nikomu żadnych pozytywnych wartości, za to na jego negatywne następstwa nie trzeba będzie czekać długo.

Przemoc rodzi przemoc, a osoba poniżana w dzieciństwie z dużym prawdopodobieństwem będzie poniżać swoje dzieci. Tłumione przez lata emocje znajdują w ten sposób swoje ujście, tworząc kolejne ofiary przemocy rodzinnej, które w przyszłości mogą krzywdzić innych. Na szczęście nie wszyscy przejmują negatywne wzorce. Osoby, które trudne dzieciństwo uwrażliwiło na krzywdę innych i nie stosują kar fizycznych wobec swoich dzieci, nadal narażone są na negatywne następstwa działań swoich rodziców. Te następstwa to zmiany w mózgu, podwyższone ryzyko zachorowania na depresję i nerwicę, chwiejność emocjonalna i obniżone poczucie własnej wartości - wszystko to kwalifikuje na długoletnią terapię. Równie rzadko mówi się o przewlekłych dolegliwościach bólowych i migrenach, na które cierpią w życiu dorosłym byłe ofiary długotrwałej przemocy.

Nie można nauczyć dzieci szacunku, kiedy nie szanuje się ich samych. To zdanie wcale nie oznacza, że dzieci w ogóle nie powinny być karane i należy pozwalać im na wszystko. Aby jednak wyjaśnić dziecku, że postępuje źle, należy użyć słów, a nie uciekać się do przemocy. Nie trzeba, a wręcz nie powinno się spełniać wszystkich dziecięcych zachcianek i pobłażliwie patrzeć na rozrabianie, jednak nawet karząc i strofując trzeba zachowywać się i mówić tak, jak chcielibyśmy, aby zachowywało się i mówiło nasze dziecko.

Z ostatnich raportów wynika, że alarmująco mały odsetek Polaków (według badań ponad jedna trzecia) zdaje sobie sprawę z tego, że przemoc wobec dzieci jest sprzeczna z prawem. Może brak tej świadomości jest jednym z czynników, dla których Polacy tak rzadko reagują widząc lub podejrzewając, że dziecku dzieje się krzywda. A reagować trzeba - słysząc płacz i krzyk dziecka u sąsiadów za ścianą, widząc rodziców zachowujących się agresywnie wobec swoich dzieci w miejscach publicznych oraz, co czasami najtrudniejsze, podejrzewając członków swojej rodziny lub znajomych o stosowanie przemocy wobec dzieci. Sprawę można przekazać do sądu rodzinnego (nawet anonimowo), opieki społecznej lub na policję, a dziecku warto podać bezpłatny numer telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży (116 111). Powinno poczuć, że nie jest bezbronne i stoi za nim prawo.

dzieci.pl